Czasy w jakich żyjemy, są dość specyficzne. Nie ma w nich miejsca na samotność (nie mam tu na myśli poczucia niezrozumienia czy osamotnienia), bo zawsze towarzyszy nam internet, telefon, telewizja, radio. Od poranka do pójścia spać odbieramy informacje o naszych znajomych, znajomych naszych znajomych, celebrytach. Poddajemy się ocenie innych, zbieramy lajki, komentarze i subskrypcje, uzależniamy się od obecności, od bycia online, pędzimy za przyjemnością i rozrywką, za karierą i sukcesem, zapominając gdzieś po drodze o kimś, kto jest, a przynajmniej powinien być w tym wszystkim najważniejszy – o sobie samym. Joga, dla odmiany, pielęgnuje tę relacje w pierwszej kolejności.
Nie jesteś tylko kawałkiem mięsa
Nasze czasy charakteryzują się również tym, że mamy wszystkiego pod dostatkiem. W sklepach jest wielka ilość produktów. Mamy mnóstwo jedzenia, ubrań, sprzętów, zabawek. Ten przesyt i dostępność wszystkiego sprawia, że rzeczy materialne przestają już tak bardzo kusić. Szukamy innych wrażeń, innych celów. Często, szczególnie wśród młodych ludzi, celem jest chęć ulepszenia swojej sylwetki, poprawienia wyglądu, schudnięcia czy rozbudowania masy mięśniowej. Szukają idolów, motywatorów, inspiracji. Szczególnie nastolatki uwielbiają godzinami przeglądać np. pinteresta lub instagram. Tylko czy jest to dobra droga, aby zmotywować się do czegokolwiek?
Nie, bo zazwyczaj skupia się tylko na opakowaniu, na efekcie końcowym, często wypaczonym przez dobrą grę światłem lub photoshopa. A koncentrowanie się tylko na tym co na zewnątrz, bynajmniej nie ma dobrego wpływu na postrzeganie siebie.
Jednak piękne ciała z insta wpływają nie tylko na samoocenę dziewczyn, które porównują się do modelek, ale również na światopogląd chłopców i mężczyzn, którzy nabierają błędnych wyobrażeń na temat kobiety, która wydaje się nieosiągalna, często wulgarna, wymagająca. Przez to czują, że nie mają wystarczających warunków do tego, aby nawiązać udane relacje. Również sami ze sobą, bo ograniczają ich nabyte, przez ten kolorowy świat, kompleksy i uprzedzenia. Tylko co to ma wspólnego z jogą?
twoje ciało i umysł to jedno
Osiągnięcie pięknej, wysportowanej sylwetki coraz rzadziej idzie w parze ze zdrowiem. Dieta, która pomaga wyrzeźbić ciało, często jest dietą ubogą w mikroelementy i witaminy, bo przecież wystarczy, że dzienne zapotrzebowanie na białko się zgadza. Za to bogatą w produkty „zero kalorii”, które zawierają w składzie całą, kolorową, tablicę Mendelejewa. Nie jest to jednak ważne. Bo ważny jest tylko efekt wizualny. Dążenie do sylwetkowych efektów, powoduje, że wiele osób trenuje i odżywia się nieodpowiedzialnie, przekładając swoje zdrowie na dalszy plan, daleko, daleko za „wywaleniem stówy na klatę” lub spompowaniem pośladków. To sprawia, że ciało robi się spięte, powięzi się kurczą, mobilność jest coraz mniejsza. Człowiek staje się, kawałkiem twardego, obolałego, mięsa.
Nie maluj zardzewiałej rury
Wiem, bo sam kiedyś byłem właśnie takim kawałkiem. Wiem też, że kolejne plany treningowe, zakładające mocniejszy wycisk, różne diety, rotacje węglowodanami czy inne IFy były tylko zamalowywaniem coraz większej plamy rdzy, jaka pojawiała się na moim ciele. To powodowało rozdrażnienie, brak motywacji, zniechęcenie. I wtedy trafiłem na jogę, która miała być tylko trochę intensywniejszym rozciąganiem…
świadomość
Szybko przekonałem się, w jak złej kondycji jest mój organizm. Setki przerzucanych na sztandze kilogramów sprawiły, że myślałem o sobie w kategorii „raczej silny”, natomiast moje ciało nie radziło sobie z wieloma podstawowymi asanami. Bolały mnie kolana, kostki, biodra, plecy. Wszystko. Ale nie przestałem i już po pierwszych kilku razach czułem się o wiele lepiej, zarówno pod względem fizycznym, jak również psychicznym, czułem się trochę mniej zestresowany. Podświadomie zacząłem robić coś czego moje ciało potrzebowało już od dawna – przestałem się forsować. Z każdą kolejną minutą spędzoną na mojej pierwszej macie, za niecałe 30 dyszki, nabierałem uważności i świadomości siebie. Przełomowy był też dla mnie oddech, długi, przeponowy, przez nos. Koncentracja na nim pozwalała mi przestać skupiać się tylko na osiągnięciu „treningowego założenia”, pozwalała mi się odprężyć, pozbyć natrętnych myśli i wygodniej ustawić w pozycji. Wiem, że może brzmi to pięknie i wydaje się łatwe, ale piszę to z perspektywy czasu i w dużym skrócie. Tak naprawdę już od pierwszych kilku sesji, zaczyna się długa i mozolna droga do poznania siebie, swoich możliwości, barier, zakresów ruchu. To co mnie również zaskoczyło to to, że nigdy nie musiałem się zmuszać do tego, żeby na tą matę wejść i poćwiczyć. Z treningami na siłowni często było tak, że wykonywałem je z zaciśniętymi zębami, wracałem zmęczony, wiele rzeczy przez to robiłem automatycznie, bezmyślnie przygotowywałem posiłki na następny dzień, brałem prysznic, padałem na łóżko i tak w kółko. I owszem, ciężkie siady czy martwe ciągi dawały mi satysfakcje, czułem się silny, plecy jak lotnisko, duża noga – byłem co najmniej połowę większy niż jestem teraz. Mimo to, musiałem się często do tego po prostu przymuszać. A gdy moje ciało poczuło różnicę, jaką dała joga, nie chciało już przestać.
nie pompuję – rozwijam
To jak dzięki kilku (nie)łatwym asanom zmieniło się moje spojrzenie na sprawność, dało mi pewność, że jest to kierunek, w którym chce się uczyć i rozwijać. Ważna było dla mnie ścisła integracja, każdego ruchu z pracą oddechu i umysłu, czyli coś czego brakowało mi np. na siłowni. Czułem, że mój organizm staje się bardziej harmonijny, że wszystko zaczyna ze sobą współgrać i lepiej do siebie pasować. Zmianie uległy również moje nawyki żywieniowe. Zawsze starałem się dbać o swoją dietę, ale tak, jak wspomniałem wcześniej, zbyt często moim wyborem była sylwetka zamiast zdrowia. Joga to zmieniła. Zmieniła również moje nastawienie do siebie. Zacząłem zwracać większą uwagę na swoje myśli i reakcje, również w ciągu dnia, poza matą. Polubiłem bycie samemu – spotkanie tylko ze sobą i swoimi ograniczeniami podczas praktyki. Ponadto w końcu zrozumiałem, że moje ograniczenia, nie są niczym złym, że są po prostu granicami, które w jakimś stopniu mnie definiują i jeśli, coś we mnie mi się nie podoba a mogę to zmienić – zmieniam, jeśli nie mam na to wpływu, uczę się akceptować. W ten sposób polubiłem np. moje szerokie, jak na mężczyznę, rozstawienie bioder, które w sporcie sylwetkowym postrzegałem, tylko i wyłącznie, jako zaburzenie proporcji sylwetki – dzisiaj je doceniam, szczególnie mocno, gdy relaksuję się w pozycji gołębia, która dla wielu osób z innym układem kostnym, może być wyjątkowo nieprzyjemna. I wcale nie jest tak, że teraz wygląd przestał mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie, po prostu spadł niżej w hierarchii priorytetów i w końcu jest tam gdzie powinien być od samego początku – daleko, daleko za zdrowiem ciała i umysłu.
Joga uczy wszystkiego od samego początku. Tak jak w dobrym RPG-u, zaczynasz jako chłopek roztropek, w worku na ziemniaki, żeby powoli i cierpliwie, móc awansować na kolejne profesje, zbierać lepsze umiejętności i ogólnie tę postać rozwijać, w takim kierunku, jaki będziesz chciał.
Chciałbym, żeby każdy człowiek miał szansę kiedyś stać się sławnym i bogatym, oraz żeby kupił wszystko o czym marzył – bo tylko w ten sposób zrozumie, że nie taki jest cel życia.
Jim Carrey